sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 6

 Skoro Richard tak stawiał sprawę to stwierdziłam, że będę postępowała tak samo. Jakoś nie kwapił się by do mnie zadzwonić, porozmawiać o tym, co się wydarzyło. Ale… No tak, dla niego po raz kolejny nie miało to najmniejszego znaczenia. Muszę skończyć z moją chorą, nieodwzajemnioną miłością, bo przez nią popadam coraz głębiej w dół. Jestem młoda i muszę korzystać z życia, póki czas. Starałam się myśleć pozytywnie i wierzyłam w to, że jeszcze na mojej drodze pojawi się facet, który zawładnie moim sercem. Wtedy mogłabym się śmiać z mojego popapranego uczucia do Richarda. Skoro kocha Andreę i chce z nią być, proszę bardzo. Droga wolna! Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Brawo, Julka - pomyślałam. Tak trzymać!
Niewiele myśląc wzięłam do ręki telefon i odszukałam numer Thomasa. Co mi szkodzi spróbować? Odebrał po kilku sygnałach.
- Cześć Thomas! - Przywitałam się wesoło.
- Hej Julka… - Chyba był zdziwiony moim telefonem, ale nie dał po sobie tego poznać. - Co słychać?
- Wszystko w jak najlepszym porządku – Odpowiedziałam. - Chcesz się spotkać? - Wypaliłam.
- Jasne… - Zaśmiał się. - Też miałem cię o to prosić, ale trochę się wstydziłem...
- Daj spokój! - Żachnęłam się. - To kiedy?
- Może być zaraz… - Powiedział. - Najlepsza kawiarnia na rynku?
- Zgadzam się! - Pisnęłam i odłożyłam telefon.
Moje zachowanie było dość dziwne, ale do cholery… Czas coś zmienić!

 W towarzystwie Thomasa czułam się bardzo swobodnie. Był zupełnym przeciwieństwem Richarda. Zielonooki blondyn, wysoki, bez uroczych dołeczków… Pokręciłam głową. Nie mogłam tak. Nie mogłam porównywać wszystkich facetów do Freitaga. Rozmawialiśmy o wszystkim. Bez skrępowania, odpowiadaliśmy na pytania, aby lepiej się poznać. W końcu wiedzieliśmy się tylko raz, na tej feralnej imprezie. Śmiałam się głośno z jego żartów, a on nie szczędził mi komplementów, sprawiając, że rumieniłam się jak nastolatka. Chyba wszystko było na dobrej drodze, co do tego, aby zacząć nowy etap w swoim życiu. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie usłyszałam za sobą głosu przyjaciela. Myślałam, że mam zwidy, dlatego na początku to zbagatelizowałam. Dopiero śmiech Thomasa sprawił, że obejrzałam się za siebie. Stał sobie… Z Andreą. Trzymając ją za rękę. Jak gdyby nigdy nic. Po prostu świetnie!
- Cześć - Przywitali się.
- Hej - Odparłam zrezygnowana. Dobry humor jakim dysponowałam, minął w jednej sekundzie. - Co was tutaj sprowadza?
- Zobaczyliśmy was przez szybę, więc postanowiliśmy wejść – Powiedział. - A poza tym… Mówiłaś mi, że chcesz przeprosić Andreę za swoje zachowanie na ognisku, więc masz okazję… - Stwierdził rzucając mi obojętne spojrzenie.
W jednej chwili się we mnie zagotowało. Co za palant! Idiota! Debil! Jak śmie?! Pragnęłam wykrzyczeć jej w twarz, że przepraszam również za to, że o mało co znów nie wylądowalibyśmy razem w łóżku, ale siłą woli opanowałam się.
- Tak… Przepraszam - Powiedziałam patrząc jej prosto w oczy. - Zachowałam się jak kretynka i żałuję tego. Wcale nie, wręcz przeciwnie...
- Daj spokój - Machnęła ręką. - Już o tym zapomniałam… Richard mnie przekonał, że jednak jesteś spoko dziewczyną - Uśmiechnęła się i ścisnęła go za policzki.
Ciekawe jak ją przekonał...
- To świetnie - Skwitowałam i spojrzałam na mojego towarzysza. Uśmiechał się od ucha do ucha obserwując wymianę zdań między nami. - Idziemy się przejść, Thomas? - Zaproponowałam.
- Jasne - Odparł bez chwili zastanowienia. - Do zobaczenia! - Rzuciliśmy razem i wyszliśmy na świeże powietrze. Niech ten dzień się już skończy...

 Odprowadziłem swoją dziewczynę pod dom. W drodze powrotnej byłem obecny tylko ciałem. Myślami odpłynąłem zupełnie gdzie indziej. Cały czas miałem przed oczami twarz Julki, zaśmiewającej się z dowcipu opowiedzianego przez Thomasa. Wkurzyłem się wtedy, choć nie miałem racjonalnego powodu, by tak zareagować.
Jesteś zazdrosny, ciołku!
Nie chciałem się do tego przyznać, ale taka była prawda… Odkąd pierwszy raz wylądowaliśmy w łóżku nie mogę przestać o niej myśleć. Ciągle rozpamiętuję ciepło jej ust, dotyk dłoni, zapach skóry, to jak w przypływie rozkoszy krzyczała moje imię… Jednak nie potrafiłem nic z tym zrobić. Nie chciałem niszczyć naszej przyjaźni. A jednak… Na ognisku, podczas tamtego tańca nasze serca biły jednakowym rytmem, a wtedy w wannie… To były niezapomniane uczucia, które cały czas we mnie siedziały. Myślałem o niej, a robiłem kompletnie, co innego. Wydawało mi się nawet, że ona również czuje do mnie coś więcej, ale chyba się pomyliłem. Również postanowiła sobie kogoś znaleźć, a ja nie mogłem znieść, że to był mój kumpel. Zachowywałem się irracjonalnie, ale inaczej nie potrafiłem.
Gdy wszedłem do domu natychmiast zadzwoniłem do Julki.
- Cześć - Powiedziałem na wydechu. - Słuchaj przepraszam… Nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Ale wyszło jak wyszło, nie wracajmy już do tego.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie mam powodu, Richard.
- Jak.. Jak było z Thomasem? - Zapytałem, a w środku trzęsło mną jak cholera. To jest prawdziwa zazdrość? Czy może już cholerna miłość?
- Całkiem przyjemnie… Serio, po to dzwonisz?
- No jasne! Chciałem wiedzieć, co jest między wami...
- Richard to nasze drugie spotkanie, ogarnij się.
- Mhm… To ja będę kończyć. Do zobaczenia, pa! - Odruchowo przesłałem buziaka, a ona lekko się zaśmiała.
- Pa, Richi - Odpowiedziała, rozłączając się.
Westchnąłem gapiąc się w sufit. Może powinienem powiedzieć jej o pojawiającym się uczuciu? Tak byłoby najprościej. Jednak w dalszym stopniu nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że moje serce pokochało Julkę. Moją Julkę...
Gdybym tylko wiedział, że ona kocha mnie od dobrych kilku lat. Wszystko byłoby prostsze...



****

Witam ;* 

Męczyłam się trochę z tym rozdziałem, ale w końcu udało mi się go wczoraj napisać. Motywacja była wielka, także :D Wiem, że nie jest najwyższych lotów, ale można go uznać za rozdział przejściowy :D Richard w końcu zrozumiał, co mówi do niego jego serce, ale czy coś z tym zrobi? Ja już to wiem :D
Siódmy powinien się pojawić trochę szybciej niż ten. Taką mam przynajmniej nadzieję ;) 

Trzymajcie się ciepło! 

Pozdrawiam ;*