poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 3

 Gdy wracałam do domu miałam nadzieję, że rodzice już śpią. Nie chciałam by widzieli mnie w takim stanie, bo musiałabym się tłumaczyć, a na to nie miałam siły. Teraz chciałam tylko zasnąć i obudzić się jutro naiwnie wierząc, że to co wydarzyło się u Richarda było zwykłym snem. Byłam naprawdę głupia sądząc, że przyjaciel nikogo sobie nie znajdzie. Prędzej, czy później musiało do tego dojść. Może gdybym powiedziała mu wcześniej o tym, co do niego czuję wszystko potoczyłoby się inaczej… Jednak nie zrobiłam tego, a on znalazł sobie wspaniałą dziewczynę. Pozostawało życzyć mu szczęścia i usunąć się na boczny tor. Choć tyle mogłam zrobić. Nie chciałam go krzywdzić i nie dałam po sobie poznać, że on w pewnym stopniu zranił mnie swoim zachowaniem. Kiedy dziś tulił mnie do siebie, głaskał i spoglądał w moje oczy poczułam, że może jeszcze nie wszystko stracone. Wtedy, podczas tamtej chwili wydawało mi się, że nic ani nikt oprócz nas nie istnieje. Coraz trudniej było mi ukrywać przed Richardem, że nic do niego nie czuję. Wiedziałam jednak, że gdybym powiedziała mu o tym w tym momencie odsunąłby się ode mnie jeszcze bardziej. A tego bym nie zniosła. Miałam przeczucie, że teraz, gdy znalazł sobie dziewczynę nasze kontakty ograniczą się do minimum, ale mimo wszystko będziemy się widywać… Ogarnięta natłokiem myśli doszłam do domu. Po omacku dotarłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżku. Jedyne, czego teraz potrzebowałam to spokojny sen...

 Od paru chwil czułam, że ktoś uporczywie mi się przygląda, jednak nie otworzyłam oczu. Cierpliwie czekałam, aż natręt sobie odpuści i zostawi mnie w spokoju. Tak się jednak nie stało.
- Jul, wstawaj! - Usłyszałam głos Richarda.
- Richard? - Zapytałam. - Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem pogadać – Odparł. - Wstawaj! Szkoda dnia na leżenie w łóżku! - Krzyknął wesoło i ściągnął ze mnie kołdrę.
- FREITAG! - Ryknęłam orientując się, że spałam w samej bieliźnie… Dotarło do mnie, że obudziłam się w nocy i pozbyłam się niewygodnych ubrań. W tej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię. - Nie patrz się tak - Wycedziłam.
- Jul, daj spokój… I tak widziałem dużo więcej - Wyszczerzył się.
- Zabawny jesteś, naprawdę… Czego chcesz?
- Przyszedłem się pożegnać...
- Pożegnać? - Myślałam, że się przesłyszałam.
- Uzgodniłem wszystko z trenerem i rezygnuję ze startu w dalszej części Letniego Grand Prix...
- Dlaczego?
- Wyjeżdżam z Andreą na wakacje - Uśmiechnął się. - Chcemy pobyć ze sobą i takie tam… - Wyjaśnił.
- Jasne, udanej podróży - Powiedziałam i nakryłam się kołdrą po same uszy. Chciałam jednego. Żeby zniknął i dał mi raz na zawsze święty spokój.
- Julka nooo! Co się z tobą dzieje? Od tamtego wydarzenia wszystko się między nami spaprało, a ja staram się to wszystko naprawić, ale jakoś mi to chyba nie wychodzi...
- Richard, daj spokój. Po prostu źle się czuję. Jak możesz to idź już… I naprawdę życzę ci udanych wakacji z dziewczyną. Cześć - Zakończyłam naszą rozmowę, a on bez słowa wyszedł.

 Leciał dzień za dniem. Od tamtego poranka nie miałam kontaktu z Richardem. Zresztą nie chciałam mu przeszkadzać. Pewnie i tak nie miał by czasu na rozmowy. W końcu wypoczywa ze swoją ukochaną dziewczyną. Postanowiłam wziąć się w garść i przestać o nim myśleć. Wiedziałam, że na początku będzie to trudne, ale później wszystko powinno się ułożyć. Nie on jeden chodzi po świecie i jestem pewna, że jeszcze pewnego dnia pokocham kogoś tak jak w tej chwili kocham jego. Muszę się ogarnąć i przejść do porządku dziennego. Chciałabym, żeby uczucie, które noszę w sercu tak szybko zniknęło. Jednak to było niemożliwe, a ja musiałam przejść długą drogę, by zwalczyć w sobie tę miłość...

 Parę dni temu Richard wrócił z wakacji, ale nawet mnie o tym nie poinformował. Dowiedziałam się przypadkiem, gdy natknęłam się na niego w sklepie. Zrobiło mi się przykro, ale nie dałam tego po sobie poznać. Stwierdziłam, że muszę skończyć z tym jak najszybciej, dlatego rozmawialiśmy całkiem swobodnie. Buzia mu się nie zamykała, a uśmiech nie znikał z twarzy, kiedy wspominał o Andrei. Oczywiście uczucie, którym darzę Richarda nie zniknie ot tak, dlatego czułam zazdrość i ból w sercu, ale postanowiłam być twardą. Mimo tego, że kochałam go do szaleństwa cieszyłam się jego szczęściem. Bo zasługiwał.
- Jul, słyszysz mnie? - Zapytał w pewnym momencie.
- Przepraszam, zamyśliłam się - Uśmiechnęłam się lekko.
- Tak myślałem – Westchnął. - Mówiłem, że ty też prędzej, czy później znajdziesz sobie kogoś. Jesteś ładna, mądra, zabawna, uczuciowa, zgrabna… Mógłbym długo wymieniać.
- Taak… Może kiedyś i mnie dopadnie miłość - Powiedziałam spuszczając głowę.
Już mnie dopadła i nie chciała odejść.
- Dlatego mam propozycję! Wpadniesz do mnie jutro, co? Będzie parę moich znajomych, zrobimy ognisko...
- Jasne - Wyrzekłam. - Dzięki za zaproszenie.
- Daj spokój! Mój dom jest twoim domem - Wyszczerzył się. - To do jutra! - Pocałował mnie w policzek i odszedł.
Podążałam za jego sylwetką do momentu, w którym zniknął za zakrętem. Westchnęłam przeciągle i podeszłam do kasy. Jestem silną dziewczyną i dam sobie radę. Inaczej nie nazywam się Julka Stieler...

Miłość jest wtedy, kiedy lecą Ci łzy, a Ty ciągle go pragniesz. Jest wtedy, gdy on Cię ignoruje, a Ty nadal go kochasz. Jest wtedy, kiedy on kocha inną, a Ty ciągle się uśmiechasz i mówisz: Jestem szczęśliwa, kiedy on jest szczęśliwy...



****

Witam ;* 

Powiem tylko tyle: Przepraszam z całego serca. Postaram się pisać częściej! Obiecuję! 

Pozdrawiam ;*