sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 5

 Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowałam się jak dzieciak, dlatego teraz stałam przed domem przyjaciela, żeby to wszystko raz na zawsze wyjaśnić. Pragnęłam przeprosić go za swoje szczeniackie zachowanie, bo nie chciałam, żeby przeze mnie miał problemy ze swoją dziewczyną. Choć pewnie już ma… Podle się z tym czułam, ale wtedy emocje wzięły górę. Otworzyłam bramkę i z ciężko bijącym sercem podeszłam do drzwi. W tej samej chwili drzwi otworzyły się i wyszła z niego mama Richarda.
- Dzień dobry! - Przywitałam się z uśmiechem.
- O, Julcia cześć – Odparła. - Ja wychodzę do pracy, ale Richard jest u siebie – Oznajmiła. - Drogę znasz - Zaśmiała się i pomachała mi na pożegnanie. Odwzajemniłam gest i weszłam do środka. Ściągnęłam buty i udałam się po schodach na górę, do pokoju przyjaciela. Raz kozie śmierć.

 Delikatnie pchnęłam drzwi richardowego pokoju i weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo nie zastałam. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie mógł się podziać i wtedy spostrzegłam porozrzucane na łóżku ubrania. Jedna myśl kołatała mi się w głowie - łazienka.
Wzięłam głęboki wdech i zapukałam.
- Tak? - Odezwał się.
- Cześć Richard, to ja… - Zaczęłam niepewnie. - Mogę wejść?
- Julka? Co..., och jasne wejdź - Usłyszałam, więc pewnie przekroczyłam próg. Moje oczy natychmiast zlokalizowały jego sylwetkę. Jak gdyby nigdy nic leżał sobie wygodnie w wannie i uśmiechał się pogodnie. Nie wiedziałam, gdzie podziać wzrok, dlatego lekko się odwróciłam.
- To może ja zaczekam w pokoju, co? - Zaproponowałam, bo od środka rozsadzało mnie całą. Czułam, że moje policzki płoną, a nogi robią się jak z waty.
- Daj spokój… Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałam cię przeprosić – Szepnęłam. - Za swoje zachowanie na ognisku i za to, co powiedziałam przy Andreii. Pewnie masz teraz kłopot.
- Przecież powiedziałaś samą prawdę… - Mruknął i spojrzał na mnie. - Nie obwiniaj się, ja też nie zachowałem się zbyt fajnie. Masz rację, teraz się do mnie nie odzywa, ale po pewnym czasie powinno jej przejść. Także nie zadręczaj się tym - Uśmiechnął się lekko, chcąc dodać mi wsparcia.
- Na pewno? Dobrze mnie znasz i wiesz, że mimo tego, co mi powiedziałeś nadal czuję się podle.
- Wiem, Julcia, ale naprawdę nie zaprzątaj sobie tym głowy...
- To super, naprawdę. Pójdę już - Chciałam odejść, bo rozpraszał mnie jego widok.
- Hej, zaczekaj… Podejdź na chwilę… Wiedziałam, że powinnam sobie pójść, ale serce znów przejęło kontrolę nad rozumem. Zawróciłam i niepewnym krokiem podeszłam do wanny siadając na jej brzegu. Lustrowałam jego sylwetkę i mimowolnie delikatny uśmiech wpłynął na moją twarz. - Co się tak uśmiechasz?
- A… Przypomniało mi się coś - Specjalnie zawiesiłam głos, żeby zobaczyć jego reakcję. Nic nie powiedział tylko puścił mi oczko. - Oj Richard, Richard… Przed czym się tak relaksujesz?
- Skorzystałem z chwili, kiedy jestem sam w domu...I mogę robić, co mi się żywnie podoba!
- Idiota z ciebie - Parsknęłam i odruchowo spojrzałam w dół. Speszona, natychmiast odwróciłam wzrok.
- Spokojnie, nic nie widać - Wyszczerzył się, a ja pod wpływem chwili ochlapałam go wodą. Nie przypuszczałam tylko, że przy tej czynności stracę równowagę i wpadnę do tej cholernej wanny. Na niego. W tej chwili moje serce eksplodowało i kompletnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.- No, co ja widzę… Lecisz na mnie - Freitag poruszył charakterystycznie brwiami, a ja miałam ochotę go walnąć. Jednak on zrobił coś, o co w życiu bym go nie podejrzewała. Odgarnął z czoła moje włosy, spojrzał mi głęboko w oczy, lekko się przybliżył i dotknął ustami najpierw płatek mojego ucha, a później delikatnie przejechał nimi po szyi. Wyczuł to, że cała drżę, ponieważ chwilę później poczułam jak jego usta dotykają moich warg. Byłam otępiała, co doskonale wykorzystał pogłębiając pocałunek. Oddałam go. Nie wiedziałam, co mną kieruje, ale miałam to gdzieś. Miażdżyliśmy się ustami, nasze języki walczyły o dominację, a ja jęczałam przeraźliwie nie mogąc złapać tchu. Nasze pocałunki były zachłanne, pożądliwe, łapczywe. Nim się zorientowałam poczułam jak jego silne dłonie obejmują mnie w tali. Był niecierpliwy, czułam to. Miął przemoczoną już bluzkę na wszystkie możliwe sposoby. Pragnął ją ze mnie zedrzeć, co też uczynił. Niepewnym wzrokiem wędrował po mojej twarzy, a moje nieme spojrzenie pozwalało mu na wszystko. Gdy jego dłonie przejechały po moich piersiach westchnęłam gwałtownie. Opuszkami palców przejechałam po jego policzku oraz ustach. Wiedziałam jak działa na niego mój dotyk, dlatego nie zdziwiłam się jak stłumił cichy jęk w moich włosach. Zaczęłam wędrować ustami po jego torsie przesuwając się coraz niżej. Zostawiałam mokre ślady na całym ciele, ale nie przejął się tym. Żeby jeszcze bardziej zatracić się w tej sytuacji do wędrówki dołączyłam swoje dłonie. I wtedy poczułam, że mnie pragnął. Zajęczałam głośno, a on nie wytrzymał. Podniósł się gwałtownie, nie przejmując się tym, że ochlapał całą podłogę. Wbił się w moje usta z zachłannością, a po krótkiej chwili poczułam jego gorące, niecierpliwe i trochę drżące dłonie próbujące odpiąć pasek od spodni. Szamotał się z nim, nie mógł sobie poradzić, klął pod nosem, aż w końcu z moją małą pomocą udało się. Obydwoje chcieliśmy zatracić się w sobie nawzajem. Patrzył na mnie z pożądaniem i nieodgadnionym błyskiem w oku. Dyszeliśmy od nadmiaru emocji i rozkoszy. Zdecydowanie pozbył się stanika, a kiedy miał dobrać się do dolnej części bielizny usłyszeliśmy podjeżdżający samochód. To nas obudziło. Odskoczyliśmy od siebie momentalnie, Richard chwycił dwa ręczniki wiszące na wieszaku, błyskawicznie owinął się jednym i wpadł do pokoju. Starałam się opanować drżenie ciała, ale nijak mi to wychodziło. Odruchowo dotknęłam swoich policzków. Były całe rozgrzane, czemu nie miałam prawa się dziwić. Owinęłam się zielonym ręcznikiem. Richard wszedł do łazienki już całkowicie ubrany. Trzymał w dłoni swoją koszulkę i krótkie spodenki.
- Wpadłaś do wanny jak mnie w niej nie było, bo się poślizgnęłaś, ok? - Zapytał, ja machinalnie pokiwałam głową. Nie miałam pojęcia, o czym do mnie mówi. - Tata wrócił - Mruknął cicho i wyszedł pozostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.

 Siedziałam w ubraniach przyjaciela delektując się ich zapachem. Czekałam, aż wróci, bo w głowie miałam kompletny mętlik. To nie powinno się zdarzyć. Wiedziałam o tym. On pewnie też. A mimo to… Nie oszukujmy się. Gdyby nie jego tata ponownie przespalibyśmy się ze sobą. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że Richard miał dziewczynę. Dziewczynę, którą o mało, co nie zdradził. Ze mną. Nie miałam prawa być z tego dumna, ale na samo wspomnienie jego dotyku i pocałunków odczuwałam gęsią skórkę.
- Julka… - Usłyszałam jego niepewny głos.
- Richard...
- Nie wiem, co się stało… Nie wiem, dlaczego. Nic, kurwa nie wiem!
- Uspokój się - Zarządziłam, a on klapnął obok mnie zanurzając twarz w dłoniach. - Znów nas poniosło...
- To nie powinno się zdarzyć. Wtedy, po imprezie i dziś. Wiedziałem to, ale mimo wszystko nie mogłem nad sobą zapanować. Przecież to chore!
- Kochasz Andreę? - Wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- C-co?
- Czy ją kochasz… - Powtórzyłam pytanie.
- Nie wiem – Jęknął. - Jestem takim debilem.
- A ja kretynką, nie przejmuj się. Powiesz jej o tym?
-Gdybym powiedział to byłby koniec, a ja chyba tego nie chcę. Chyba chcę z nią być… - Odrzekł, tym samym łamiąc moje serce na pół. Czułam jak rozpadło się na milion kawałków. Czułam ten ból. Czułam zbierające się pod powiekami łzy.
- W takim razie… Dalsza rozmowa nie ma sensu, nie uważasz? Znowu o wszystkim zapominamy, tak? Znów będziemy udawać, że nic się nie stało? Będziemy się omijać, unikać swojego towarzystwa? A może powinniśmy zachować się jak dorośli ludzie i spróbować racjonalnie to wytłumaczyć? Może jest jakiś powód… - Mówiłam, walcząc z tym, by nie krzyknąć kocham Cię...
- Może… - Szepnął.
- Świetnie – Skwitowałam. - Nie masz jaj Freitag, wiesz o tym? - Rzuciłam i nie oglądając się za siebie wyszłam. Tak po prostu. Ani na moment nie zapominając o tym zdarzeniu. O tym, że był moim narkotykiem. I o tym, że kochałam go tak mocno. 



****

Witam ;* 

Wiem, że trochę musiałyście czekać na piątkę, ale nie mogłam się za nią zabrać ;) Pomysł był, ale gorzej z wykonaniem. Pisałam go dwa dni i wyszło takie coś :D Mieszanka wybuchowa :D Mi się podoba, ale ocenę pozostawiam Wam! ;) 

I tak... Skoki się zaczęły, Turniej Czterech Skoczni trwa w najlepsze, za miesiąc Igrzyska, Richard powrócił do skakania, a Martin zakończył? swoją karierę. I to jest ten moment, by powiedzieć, że kibicowałam mu od zawsze. Odkąd zaczęłam oglądać skoki. Szybko stał się jednym z moich ulubieńców, obok naszego Adasia. Cieszyłam się z jego sukcesów, byłam smutna, gdy nie skakał tak regularnie jak kiedyś... Pamiętam jaką miałam radochę, gdy po tak długim czasie stanął na podium. A potem jeszcze raz ;) I jak został srebrnym medalistą na MŚ w Libercu. Jak w sezonie 2008/2009 zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ. I jak w sezonie 2009/2010 zdobył z kolegami srebrny medal IO. 
Wiem, że on nigdy tego nie przeczyta, ale z całego serca chciałabym mu za wszystko podziękować. Za to, że polubiłam milkę, która stała się moją ulubioną czekoladą, za to, że cały czas mam taką czapkę i za to, że mimo wszystko nigdy się nie poddawał i zawsze dawał z siebie wszystko. Według mnie jest wzorem dla innych, by nigdy nie tracić wiary w siebie i walczyć o jak najwyższe cele. Mam nadzieję, że kiedyś ujrzę go w gnieździe trenerskim, jak będzie machał niemiecką flagą ;) 

Vielen Dank, Martin! ;)

Pozdrawiam ;*